13.11.2023

Duma czy blizna?

Refleksje na temat gliwickiej Wilhelmstraße

Piękna i bardzo trudna jednocześnie. W tej historii ulicy Zwycięstwa przeplatają się ludzkie dramaty, wzloty, upadki, historyczne zawirowania, społeczna niesprawiedliwość, zachwycające dzieła architektury, zdobycze nauki i techniki, a nawet połączenie sztuki z... wyborną kawą. Żywym śladem społecznych kontrastów są przecież obrazy gliwickiej Wilhelmstraße i familoków w śląskich miastach.

ulica Zwycięstwa Gliwice

Patrzę na fotografię pierwotnie zamieszczoną w przewodniku „Neuer illustrierter Führer durch die Stadt Gleiwitz mit Beiträgen aus der geschichtlichen Vergangenheit” przedstawiającą dzisiejszą ulicę Zwycięstwa w Gliwicach na wysokości mostu nad Kłodnicą. Stare zdjęcia, pocztówki mają swój niewątpliwy urok, a w kadrach zatrzymany jest obraz świata, którego już nie ma. Zostały karty powieści Horsta Bienka, na których autor uwiecznił jeden z wyjątkowych budynków przy dzisiejszej ulicy Zwycięstwa, zostały karty historii i barwne opowieści o blasku Wilhelmstrasse. Są opinie, że ulica ma w sobie coś z mediolańskiej galerii, inni widzą podobieństwo do ulicą Paryskiej w Pradze. Jaka jest ulica Zwycięstwa? Na pewno przepełniona kontrastami, historycznymi odniesieniami, bogactwem architektury i dekoracji eklektycznych, secesyjnych, modernistycznych.

Jej „poprzedniczką” była Dworcowa. Pod koniec XIX wieku wytyczono i stworzono w Gliwicach reprezentacyjną ulicę o nazwie Wilhelmstrasse. Pierwszy gliwicki port znajdował się właśnie w samym centrum, w pobliżu ulic Dworcowej i Zwycięstwa, nad starym Kanałem Kłodnickim. Do portu prowadziła nawet linia kolei wąskotorowej. Port zlikwidowano po wybudowaniu Kanału Gliwickiego. Co dziś znajduje się w miejscu dawnego kanału? Drogowa Trasa Średnicowa.

Idealna lokalizacja Wilhelmstrasse przyciągała przedsiębiorców, hotelarzy, kupców. Powstały piękne kamienice, wytworne budynki użyteczności publicznej. Na początku XX wieku przy Zwycięstwa 37 staje obiekt, który szokuje i budzi wiele kontrowersji wśród mieszkańców. To Dom Tekstylny Weichmanna (Seidenhaus Weichmann) stanowiący ikonę modernizmu. Dziś może nieco „zagubiony” w ulicznym zgiełku, wcześniej dzieło architekta Ericha Mendelsohna było zdecydowanie bardziej w centrum uwagi. O budynku mówiono w latach dwudziestych XX wieku m.in. w Weimarze, Paryżu, Moskwie i na jego przykładzie dowodzono nowoczesności i postępowości Gliwic. Idą w kierunku gliwickiego rynku, warto na pewno zwrócić uwagę na obiekt przy Zwycięstwa 23 czyli Dom Handlowy Ikar, następnie Dom Handlowy Braci Barasch, wreszcie Dom Towarowy Fedora Karpego.

W latach dwudziestych minionego stulecia Gliwice wzbogaciły się o jeszcze jedną, niezwykle ważną architektoniczną perłę: hotel Haus Oberschlesien z setką pokoi, restauracjami, kawiarniami, salą balową, cukiernią, piwiarnią i pomieszczeniami biurowymi. W 1945 roku, po wkroczeniu do Gliwic Armii Czerwonej, został spalony. Następnie odbudowano go, a w III RP stał się siedzibą władz samorządowych.

Czy warto wybrać się w sentymentalną podróż po Wilhelmstrasse? Zdecydowanie tak. Możemy podziwiać rozmaite style i tendencje architektoniczne przełomu XIX i XX wieku, a znając dobrze historię tych miejsc sprawiamy, że stają się one nam bliższe, jakby wcale nie dzieliły nas wszystkie historyczne wydarzenia, których były świadkami. Warto też pamiętać, że okres międzywojenny dla podzielonego między Polskę i Niemcy Śląska, był czasem pojawienia się wyjątkowo nowoczesnych tendencji projektowych w Europie. Poznajmy je. Warto pójść na wyjątkowy spacer i poznać Wilhelmstrasse.

Anna Ginał

Ale były też dramatyczne momenty. 

Wilhelmstrasse w Gliwicach, jak żadna chyba inna ulica górnośląskich miast, odzwierciedla dramat przełomu XIX i XX wieku na Górnym Śląsku. Na tej pełnej przepychu i bogactwa ulicy mieszkali głównie napływowi protestanci, którzy na górnośląskich autochtonów patrzyli z pogardą. 

Autochtoniczni robotnicy mieszkali nieopodal w familokach i często przymierali głodem. Nie mieli pieniędzy na opał, pozbawieni byli dostępu do elementarnej opieki medycznej. Umieralność górnośląskich niemowląt była największa na terenie ówczesnej Rzeszy.

Z jakim przerażeniem i lękiem musieli chodzić autochtoni po ówczesnej ulicy Zwycięstwa. W większości przypadków nie mieli zapewne odwagi wejść do pełnych luksusowych artykułów sklepów na Wilhelmstrasse.  

Społeczne kontrasty i nędza górnośląskich autochtonów znalazła się u zenitu wkrótce po zakończeniu koniec I Wojny Światowej.  Wówczas to zrozpaczony, głodny tłum górnośląskich kobiet przełamał wszystkie bariery strachu. Na ulicy Zwycięstwa doszło do plądrowania sklepów. 

Na przeciwko tych biednych ludzi stanął młody, górnośląski arystokrata Hubertus von Aulock. Dowodził korpusem ochotniczym składającym się z weteranów I wojny. Wśród jego oficerów i żołnierzy zapewne było wielu Górnoślązakami. 

Wówczas to rozegrały się na ulicy Zwycięstwa dramatyczne sceny, podobne  do tych, jakie znamy z filmu Pancernik Potemkin Sergeia Eisensteina. Tam również jest wstrząsająca scena  na schodach w Odessie, na której carskie wojsko strzelało w brutalny sposób mieszkańców miasta. Kto nie widział, nich sobie zobaczy. Na Wilhelmstrasse musiało wyglądać to bardzo podobnie. 

Tu jednak brat strzelał do brata. Na bruk ulicy Zwycięstwa polała się krew zrozpaczonych głodem ludzi.

Później tą zbrodniczą pychę śląskiego arystokraty, który skierował karabiny maszynowe przeciwko swoim bezbronnym sąsiadom, próbowano przedstawiać jako rodzaj  walki o narodowe interesy. Ofiarom tych zajść zapewne nie przyszło by to głowy. 

W podobny sposób manipulowano w kolejnych dziesięcioleciach prawdziwym charakterem konfliktów z początku lat 20-tych poprzedniego stulecia. Był to bunt autochtonów przeciwko społecznym niesprawiedliwościom, a nie narodowemu uciskowi, jak to później często przedstawiano.

Dziś wiele budynków na ulicy Zwycięstwa podupadło, w okresie komunizmu zniszczono ich pompatyczne fasady. Familoki zmodernizowano, dobudowano w nich łazienki. A mimo to nie jest aż tak trudno odgadnąć, że prawdziwym tłem kryzysu górnośląskiego po I Wojnie na Górnym Śląsku był konflikt socjalny. 

W tym też sensie Wilhelmstrasse nie jest powodem do dumy, tylko raczej pretekstem do refleksji nad historią regionu. 

Peter Karger

This is some text inside of a div block.
Autor:
Anna Ginał

Więcej artykułów

Prezydent Jacek Wojciechowicz Razem dla Raciborza
Kultura
Ludzie
Polityka

Kolega Eichendorffa na zebraniu DFK

Kiedy w połowie lat 90-tych Jacek Wojciechowicz był wiceprezydentem Raciborza, odbudował pomnik Eichendorffa w samym centrum miasta. W późniejszych latach kolejni prezydenci nie wykazywali się już takim zrozumieniem dla potrzeb środowisk niemieckich w Raciborzu. Wojciechowicz, który stara się po 30 latach o powtórny wybór na prezydenta, pragnie do tamtych tradycji nawiązać.

Czytaj dalej
Grupa Regios
Tożsamość
Polityka

“Regios” czyli postulat środka

Z rozczarowania różnymi organizacjami autochtonów część środowisk młodzieżowych postanowiło założyć niezależną organizację młodzieżową Regios. W swoich założeniach nawiązuje ona do holistycznego spojrzenia na historię regionu ze szczególnym uwzględnieniem czasów cesarstwa. Oficjalnej organizacji mniejszości niemieckiej dalece się jednak nie chcą podporządkować.

Czytaj dalej
Premiera filmu
Kultura

Von Lichnowsky na zamku Piastów w Raciborzu

O rodzinie von Lichnowsky wiedziano w Raciborzu dotąd niewiele. Uchodzili raczej za jedną z wielu arystokratycznych rodzin na Górnym Śląsku. Dopiero benedyktyńska cierpliwość Natalii Klimaschka w poszukiwaniu dawno zapomnianych źródeł stała się punktem wyjścia do realizacji filmu o tej niezwykłej rodzinie. Konwersatorium Eichendorffa zorganizowało jego prezentację na zamku w Raciborzu.

Czytaj dalej