Mniejszość ma perspektywy

"Językiem śląskim posługujemy się na co dzień!"

Od kilku miesięcy charyzmatyczny, ex-przewodniczący TSKN Norbert Rasch jest Pełnomocnikiem Zarządu Województwa ds. wielokulturowości. Po kilku latach zaangażowania w kwestie gospodarcze postanowił wrócić do działalności społecznej, by realizować swoje nowe koncepcje. Rasch postuluje reformy organizacji TSKN/VdG.

Norbert Rasch

Norbert Rasch zauważa, że organizacje mniejszości rozdarte są pomiędzy próbami adaptacji kultury współczesnych, laickich Niemiec, a odwoływaniem się do tradycji kultury ludowej dawnego Śląska. Trwanie przy anachronicznych wyobrażeniach o mniejszościach narodowych powoduje powolną, społeczną marginalizację środowiska autochtonów. Nie chcą być oni czymś mniejszym, czymś gorszym, tylko wręcz przeciwnie, są z czasem coraz bardziej pewni swojego znaczenia i ekonomicznej siły. Organizacja mniejszości nie odpowiada aspiracjom, czy wymogom własnego środowiska. 

Z niepokojem obserwuje fakt, że starych działaczy jest coraz mniej, a nowych jest równie niewielu. Ma to wynikać z tego, że organizacja nie jest dostatecznie atrakcyjna dla młodych ludzi. Wspierana dużymi środkami organizacja młodzieżowa BJDM łączy ze sobą marginalne grono. 

Zwraca uwagę, że zwłaszcza młodzi ludzie nie wiedzą, z czym mogliby się identyfikować. Z powojenną martyrologią dziadków, z czasami hitlerowskimi, czy czasami Bismarcka, które są dla ich równie odległe jak starożytny Rzym. Młodzi autochtoni są dumni ze swoich możliwości podróżowania i chętnie z nich korzystają. 

Organizacja musi, zdaniem Norberta Rascha, znaleźć odpowiedzi na procesy modernizacyjne wynikające z postępu technologicznego. Współczesna młodzież zainteresowana jest głównie konsumpcją mediów społecznościowych i komunikacją elektroniczną. To potrzeby kulturalne całego środowiska stawia na głowie. Dla kształtowania realnej i skutecznej polityki kulturalnej trzeba by przede wszystkim ustalić jakie są różnice w konsumpcji mediów społecznościowych przez młodych ludzie ze środowiska autochtonicznego i przez ich polskich kolegów. I dopiero posiadając taką wiedzę można by zacząć pod tym kątem przygotowywać dla nich ofertę. Akurat ten obszar działalności kulturalnej jest kluczowy i wydaje się, że jest to jedyna droga pozyskania tego środowiska. 

Wydaje się, że w środowisku młodzieży autochtonicznej szczególnym zainteresowaniem cieszą się treści w języku śląskim. Ale to też ujawnia jeden z najbardziej absurdalnych rysów polityki kulturalnej mniejszości niemieckiej. 

Norbert Rasch, który w działania mniejszości zaangażowany był od samego początku, przypomina sobie, jak sam dystansował się od języka śląskiego. Na początku lat dziewięćdziesiątych powstało przekonanie, że mniejszość niemiecka odzyska dopiero wtedy swoja tożsamość, jak uda się doprowadzić do sytuacji, kiedy większość tej społeczności zacznie posługiwać się w życiu codziennym językiem niemieckim. Dzisiaj zdaje sobie sprawę, że jest to zadanie niewykonalne i niepotrzebne.

Na Górnym Śląsku od setek lat, a więc w czasach kiedy ziemia ta znajdowała się w obrębie różnych państw niemieckich, posługiwano się tu zawsze (!!) dwoma językami. Językiem codziennego, bezpośredniego kontaktu był w większości język śląski, a językiem urzędowym, oficjalnym był język niemiecki. I z przywróceniem tego stanu mamy dokładnie dziś do czynienia. 

Norbert Rasch wychowany był w tradycyjnej śląskiej kulturze. Od małego dziecka był świadkiem jej hybrydowego charakteru. Ze swojego domu wyniósł wyraźnie ukształtowane poczucie niemieckości, które w żaden sposób nie stało w jakieś sprzeczności z używanym na co dzień językiem śląskim. Ten język śląski jest częścią jego poczucia niemieckości. I to śląski był jego pierwszym językiem, językiem serca. Czas najwyższy, żeby ponad ideologie postawić prawdę i uznać dla wszystkich oczywisty fakt, że mniejszość niemiecka definiuje się przez dwa języki: niemiecki oraz śląski. 

Norbert Rasch zwraca uwagę, że to kurczowe trzymanie się dogmatu o szczególnym znaczeniu znajomości języka niemieckiego ma jeszcze jeden, czysto ludzki aspekt. Przez kilkadziesiąt lat po wojnie komunistyczne władze wmawiały autochtonom, że są ludźmi drugiej kategorii. Tysiące autochtonicznych dzieci wracało ze szkoły do domów z płaczem, ponieważ byli obiektem drwin ze strony nauczycieli. Pogardzano nimi, ponieważ nie potrafili w dostateczny sposób mówić po polsku. Kto w komunistycznej Polsce mówił językiem śląskim, był czymś gorszym. Teraz ci sami ludzie, teraz jako dorośli, są deprecjonowani za nieznajomość niemieckiego przez przedstawicieli ich własnego środowiska.

Deklaracja kierowniczych gremiów mniejszości o uznaniu języka śląskiego jako drugi (!!) język mniejszości nikomu by szkody nie przyniosła. Śląski byłby autentycznym symbolem tradycji, język niemiecki stałby się drogowskazem modernizacji, patrzenia do przodu. 

Deklaracja taka w żaden sposób nie uszczupla możliwości identyfikowania się z historią tego regionu, ani nie podważa w żaden sposób jego niemieckości. Miałaby jednocześnie fundamentalne konsekwencje w wielu obszarach.

Przede wszystkim pociągnęłoby to jakościowe wzmocnienie struktur mniejszości niemieckiej. Pokolenie, które obecnie znajduje w sile wieku, niemiecki zna najsłabiej. Starsze pokolenie, które zna niemiecki jeszcze ze szkoły z czasów II wojny, prawie nie istnieje. Językiem tym posługuje się natomiast dość powszechnie pokolenie ludzi, którzy niemieckiego nauczyli się z telewizji satelitarnej i ze szkoły. Ale doświadczenie pokazuje, że ono angażuje się w struktury mniejszości niemieckiej najsłabiej. Najbardziej działaniem w strukturach mniejszości zainteresowane jest średnie pokolenie, które po niemiecku mówi najsłabiej. I z tego powodu ludzie ci często postrzegani są jako coś gorszego i masowo rezygnują z angażowania się w TSKN.

Ale działa to też w drugą stronę. Jest to zupełnie zrozumiałe, że ci, którzy czują się odrzuceni, demonstrują niechętny stosunek do organizacji. Jeżeli są to jeszcze ludzie o silnych pozycjach środowiskowych, to mechanizm ten ma wyjątkowo destrukcyjne konsekwencje. 

Ma to jeszcze jeden aspekt. Konkurencja o wpływy w środowisku autochtonów pomiędzy mniejszością niemiecką, a organizacjami śląskimi wydaje się nieunikniona. Jak tylko społeczność śląska otrzyma finansowe wsparcie ze strony rządu polskiego, to bardzo szybko znajdują się liderzy, którzy będą skutecznie starali pozyskać dla siebie tych ludzi, którzy dziś identyfikują się z mniejszością niemiecką. Można mieć tylko nadzieję, że będą ze sobą konkurować lepszymi projektami, inicjatywami, ideologicznymi ofertami. 

Dlatego środowisko mniejszości niemieckiej już dziś powinno się zastanowić nad swoimi argumentami w tym nieuchronnym starciu. Uznanie języka śląskiego za swój drugi język w tym starciu mogłoby mieć kluczowe znaczenie, ponieważ organizacje śląskie utraciłyby swój monopol na pielęgnację języka śląskiego. Co więcej, uznanie języka śląskiego za drugi język mniejszości, uczyniłoby wszystkie organizacje śląskie de facto częścią mniejszości niemieckiej. Zredukowane zostałyby one do nielojalnych wobec VdG korporacji i straciłyby rację bytu (!!!). 

Słabością ideologii środowisk śląskich jest również to, że wszystkie mity założycielskie tego środowiska są niemieckie, wszystkie elementy historyczne, do których się odwołują są pruskie. Oczywiście, że ta śląskość była wartością, która pielęgnowana była w rodzinach, a nie na wielkiej politycznej, czy artystycznej scenie. Ale w rodzinach identyfikujących się z mniejszością jest tak samo. Tu różnicy nie ma żadnej. 

Ogromna natomiast ideologiczna przewaga mniejszości wynika z moralnego i politycznego prawa do odwoływania się do dorobku kulturalnego Austrii i Prus, jak i potęgi współczesnego państwa niemieckiego. Generalnie przewaga nad organizacjami śląskimi jest ogromna. Uznanie języka śląskiego jako drugi otwiera wielkie możliwości ekspansji mniejszości w województwie śląskim. I tu Norbert Rasch nie może się nadziwić, że liderzy organizacji mniejszości niemieckiej tego nie chcą zaakceptować. 

Uznanie języka śląskiego za drugi język mniejszości musiałoby mieć bardzo poważne konsekwencje dla polityki kulturalnej VdG i prowadzić do przesunięć jej akcentów. Świadome, programowe wprowadzenie języka śląskiego  do założeń polityki Mniejszości, zwiększyłoby w sposób skokowy atrakcyjność oferty kulturalnej. Te elementy istnieją już oczywiście już od dawna. Ale zawsze traktowane są jako coś wstydliwego, gorszego, jako coś, co nie powinno mieć miejsca, co jest rodzajem kompromisu. Tymczasem te śląskie elementy mogłyby stać się przedmiotem dumy i autentyczną częścią tożsamości. 

Kolejna zmiana musiałaby oznaczać rezygnację z prób nauczania niemieckiego za wszelką cenę. Przytłaczająca większość autochtonów zna śląski, więc od jednej uchwały VdG nagle prawie wszyscy członkowie mniejszości zaczęliby mówić w języku ojczystym wyraźnie odróżniającym się od języka większości. Oczywiście, że język niemiecki ma dla autochtonów kluczowe znaczenie. Ma to historyczne uzasadnienie, jest to naturalny język tego środowiska. Niemiecki otwiera możliwości kontaktu z zachodnią kulturą, umożliwia lepsze szanse zawodowe. Co do tego nie może być wątpliwości. Ale jego nauka mogłaby stać się jednym z celów, a nie absolutnym priorytetem.

Norbert Rasch jest zdania, że konieczne jest również zainspirowanie spektakularnych, widocznych inicjatyw kulturalnych, z którymi autochtoniczne środowisko mogłoby się identyfikować. I które pozwoliłyby społeczności autochtonicznej bez kompleksów kreować życie kulturalne regionu. Inicjatywy taki byłyby zapewne bardzo kosztowne, ale powinny nabrać priorytetowego charakteru.

Słychać często głosy, że organizacja mniejszości znajduje się na równi pochyłej, że ostatnie pokolenie gasi światło i wnet nie będzie jej wcale. Norbert Rasch tego poglądu absolutnie nie podziela. Uważa, że organizacja ma potężny potencjał rozwojowy. Autochtoni potrzebują zarówno społecznego jak i ideowego oparcia. Organizacja powinna być miejscem krystalizacji całego środowiska. Żeby się tak stało potrzebuje głębokich reform i o te reformy Norbert Rasch zamierza zabiegać.

PS. Norbert Rasch w rozmowie wielokrotnie podkreślał, że do jego kompetencji jak pełnomocnika należą kwestie związane z innymi mniejszościami narodowymi oraz środowiskami emigranckimi. Ten obszar jego działalności nie był jednak treścią cytowanej wyżej rozmowy.

This is some text inside of a div block.
Autor:
Peter Karger

Więcej artykułów

cdu, christliche demokratische union, partia niemiecka, chrześcijańska partia demokratyczna niemiec
Polityka
Ludzie

Autochtoni odzyskają pieniądze

Najbliższe, przedwczesne wybory do Bundestagu przyniosą istotną zmianę na scenie politycznej Republiki Federalnej. Nie ma już chyba żadnych wątpliwości, że wygra je partia CDU/CSU, a nowym kanclerzem będzie Friedrich Merz. W programie wyborczym tej partii zapowiedziano zwiększenie finansowania projektów kulturalnych skierowanych do środowisk autochtonów.

Czytaj dalej
Carl Ulitzka, Racibórz, cmentarz, kozielska, parafia mikołaja, ratibor, altendorf
Historia
Polityka

Niewygodny wizjoner

Prałat Carl Ulitzka był posłem do berlińskiego Reichstagu i jednym z najważniejszych liderów niemieckiej kampanii plebiscytowej w 1921 roku. Przez dziesiątki lat uchodził za symbol wrogości wobec Polski. Tego, że za prowadzenie polskich mszy został aresztowany przez Gestapo, nikt długo nie chciał słyszeć.

Czytaj dalej
Witold Stypa, malarz, artysta, Polonia w Niemczech
Ludzie
Sztuka

Berliński Demiurg

W twórczości Witolda Stypy najważniejszy jest kolor, który traktuje jako formę wynikającą z szerszego kontekstu. Stąd też ten mieszkający w Berlinie artysta podejmuje eksperymenty z pogranicza optyki i fizyki. Tworzy wizualizacje geometrii hiperprzestrzeni. Obok tych eksperymentów maluje piękne, przekonywujące obrazy, które te wszystkie działania uwiarygodniają. Swoje prace wystawia na całym świecie, również w Warszawie. Zapraszamy do obejrzenia filmowej refleksji na temat twórczości twórcy związanego z polskim środowiskiem artystycznym w Berlinie.

Czytaj dalej