Fot. Classiccardinal / Wikipedia
Polska prześcignęła Niemcy
Na przestrzeni ostatnich 10 lat Republika Federalna zaczęła coraz bardziej popadać w recesję. Informatyczne zacofanie i przerost biurokracji stały się irytujące. Założenie konta w Banku czy Internetu w nowym miejscu zamieszkania potrafi trwać miesiące. Otrzymanie kredytu zaczęło graniczyć z niemożliwością. Punktualność pociągów w Niemczech jest gorsza jak w Republice Kongo w Afryce. W Niemczech jest coraz więcej naprawdę biednych ludzi.
Problemem stało się także bezpieczeństwo publiczne. W niektórych dzielnicach dużych miast, zdominowanych przez islamskie gangi przestępcze, wyjście wieczorem na ulicę wiąże się z poważnym ryzykiem. Jest to sytuacja, jaka 10 czy 20 lat temu byłaby w Niemczech poza jakąkolwiek fantazją. W Duisburg Marxloh i innych miastach Republiki Federalnej kobiety demonstrujące swój związek z Islamem dominują obraz ulic. Jednocześnie w RFN jest wiele osób spoza EU, którzy wykorzystują systemy socjalne tego kraju. Budzi to wszystko w wielu Niemcach zrozumiałą frustrację i pcha wyborców w prawicowo-ekstremistycznej partii AfD. Mocno katoliccy autochtoni mają również wielki problem, żeby się z taką rzeczywistością i z takimi Niemcami identyfikować.
Kiedy w Niemczech ma się ogólne wrażenie postępującego rozkładu, to w Polsce mamy do czynienia ze zjawiskami dokładnie odwrotnymi. Ma się tu poczucie ciągłego wzrostu i modernizacji, postępujących ułatwień we wszystkich obszarach życia. Wyraźnie odczuwalny jest wzrost gospodarczy z roku na rok. Niemcy w międzyczasie eksportują więcej towarów do Polski jak do Chin!
Wzrost produkcji pociągnął za sobą wzrost płac, który nabrał takiej dynamiki, że poziom zarobków w obu krajach dalece się wyrównał. Mimo, że towary w sklepach są identyczne, to koszty życia są w Polsce jednak ciągle dużo niższe. Powoduje to, że praca w Niemczech stała się nieopłacalna. Stąd też coraz mniej autochtonów tam jeździ i coraz trudniej do pracy w Niemczech namówić kogoś ze Śląska, żeby chciał tam pojechać. Znalezienie nawet rzemieślników, którzy chcieliby pojechać pomóc w remoncie mieszkania w Berlinie graniczy z niemożliwością.
Do czasów Hansa Lukaschka i Carla Ulitzki warto wrócić
Cechą charakterystyczną środowisk autochtonicznych jest instrumentalizowanie kategorii narodowych do krótkowzrocznego politycznego interesu. Tak było w 1921 roku, kiedy ogromna część środowiska autochtonicznego opowiedziała się za Polską. Z dzisiejszej perspektywy nie ma chyba wątpliwości, że te deklaracje miały charakter społecznego protestu. Były wyrazem wielkiego niezadowolenia dyskryminacją i wyzyskiem autochtonów ze strony napływowych, pruskich elit na przełomie XIX i XX wieku. Chociaż aż trudno w to z dzisiejszej perspektywy uwierzyć, to nienawiść do tych napływowych elit była na Górnym Śląsku ogromna. Z narodowymi deklaracjami miały więc wyniki plebiscytu bardzo niewiele wspólnego. Były natomiast wyraźnym społecznym protestem przeciwko obcym.
Po plebiscycie w 1921 roku, w pierwszej połowie okresu międzywojennego, państwo niemieckie zmieniło całkowicie swoją politykę wobec Górnoślązaków. Na pruskim Górnym Śląsku ze stolicą w Opolu starano się wszelkimi sposobami wspierać różnorodność kulturową regionu i jego rozwój gospodarczy. Głównie polityczni liderzy regionu, Hans Lukaschek i Carl Ulitzka byli autochtonami i zaangażowanymi katolikami. Państwo Niemieckie zaczęło Ślązaków traktować jak równoprawnych, wartościowych obywateli. Umożliwiono im społeczny awans, z którego wielu z nich skorzystało.
Państwo polskie wstrząsane było tymczasem różnymi społecznymi problemami i było w oczach autochtonów raczej mało atrakcyjne. Wszystko to spowodowało, że na pruskim Górnym Śląsku, w ciągu dziesięciu lat zainteresowanie dla polskości zanikło prawie całkowicie. Jest to absolutny fenomen, o którym w polskiej historiografii się w ogóle nie mówi. To zdumiewające zjawisko zaniku polskości w ciągu jednej dekady jest jednak świetną egzemplifikacją nietrwałości narodowych identyfikacji autochtonów. I ważnym procesem dla zrozumienia obecnej sytuacji na Górnym Śląsku.
Po 1945 roku dla autochtonów znowu nastąpiły ciężkie czasy. Na miejsce pruskich kolonizatorów przyszli komuniści. Nowe władze zainspirowały bezprecedensową dyskryminację rodowitych mieszkańców tej ziemi. Autochtonów katowano za mówienie po niemiecku i zamykano do więzień z powodów prozachodnich sympatii. Ślązacy byli wyzyskiwani, pozbawiani możliwości awansu zawodowego, publicznie pogardzani. Do końca lat 80 śląski akcent decydowało ich społecznej dyskwalifikacji. Przepaść społeczna i towarzyska między autochtonami i środowiskami napływowymi była znowu ogromna. Stąd frustracja i niechęć do nowych ciemiężycieli była równie wielka jak w 1921 roku do pruskich kolonizatorów.
Radykalna zmiana polityki wobec autochtonów nastąpiła po 1989 roku. Wówczas to Państwo Polskie, podobnie jak Prusy w okresie Republiki Weimarskiej, zaczęło prowadzić wobec nich przyjazną politykę. Dopuszczono ich powszechnie do samorządów i administracyjnych stanowisk.
Jednocześnie środowiska autochtoniczne przeszły tak daleką emancypacje ekonomiczną, że dziś w żaden sposób Ślązacy nie postrzegają się jako coś gorszego od polskich sąsiadów. A czasami może wręcz przeciwnie.
W każdym razie nikt ich więcej nie dyskryminuje, ani nie kwestionuje ich praw. Dlatego większość Ślązaków czuje się lepiej w Polsce i nie ma zamiaru wyprowadzać się do Niemiec. Fala powrotów z Republiki Federalnej do Polski jest tych zjawisk doskonałym dowodem.
I rzeczywiście został tylko popiół
I historia miała zatoczyć koło. Powtórzył się podobny mechanizm jak w okresie międzywojennym. Brak gospodarczej i kulturowej atrakcyjności Republiki Federalnej w połączeniu z przyjazną polityką Państwa Polskiego wywołał zanik poczucia niemieckości u wielu autochtonów. Jeżeli organizacja mniejszości niemieckiej jest ciągle organizacją masową, to tylko dlatego, że wspierana jest ze strony polskiego i niemieckiego rządu. Koła DFK ewoluują i stają się rodzajem konglomeratu koła gospodyń wiejskich, straży pożarnych i domów seniora. Ponieważ korzystają ze środków finansowych obu rządów, w sposób zupełnie formalny pozostają pod szyldem mniejszości niemieckiej. Spełniają w ten sposób w swoich środowiskach niewątpliwie niezmiernie ważną role, organizując te lokalne społeczności pod szyldem mniejszości. Odbija się to także w wynikach samorządowych wyborów. Ale tak naprawdę zainteresowanie dla kultury i rzeczywistości Republiki Federalnej jest coraz mniejsze.
Ciąg dalszy rozważań nastąpi
This is some text inside of a div block.