To nie jest początek politycznego horroru, to fabuła opartej na faktach książki Michała Jędryki wydanej w serii NIE- FIKCJA przez Krytykę Polityczną.
– A pamiętacie, jak w podstawówce zniknęła połowa klasy? Jak musieli z dwóch klas, piątej A i piątej B, zrobić jedną? Jak znikały dzieci?
To prawda. Już kiedyś znikały. Z klasy. Z dziennika. Z listy obecności. Ze szkoły. Współczesne groby przypomniały nam znikające dzieci sprzed wielu lat. Znikającą klasę.
Autor wraca po latach do tajemnicy z dzieciństwa. Wtedy tropy prowadziły do rejonowej przychodni dla dzieci w Dąbrówce Małej. Tamtejsza lekarka pediatra Jolanta Wadowska- Król prowadziła nierówną walkę o uratowanie swoich małych pacjentów przed śmiertelną chorobą- ołowicą. Odpowiedzialność za masowe zachorowania dzieci ponosiła pobliska Huta Metali Nieżelaznych. W czasach fetyszy postępu i industrializacji mierzonych tonami wydobytego węgla, wytopionych metali oraz procentami wykonanych norm produkcji zdrowie dzieci stało się wstydliwie ukrywaną stratą uboczną podczas pochodu ku temu, aby Polska rosła w siłę, a ludziom się żyło dostatniej. Kombinat dawał pracę mieszkańcom okolicznych dzielnic, zapewniał byt, dawał godność hutnikom i ich rodzinom. Huta: matka żywicielka miała także swoją ciemną stronę, schowaną za krzykliwą propagandą, była jednocześnie matką trucicielką, emitującą toksyczny, ołowiany pył, który najdotkliwiej atakował najsłabszych.
Wiele lat ukrywano tajemnicę niezdiagnozowanych chorób u dzieci. W dzielnicach przylegających do huty, choroba zawodowa pracowników przerodziła się w epidemię wśród najmłodszych pacjentów. Dopiero skromna lekarka z przychodni rejonowej odważyła się przeciwstawić przemysłowej potędze wspieranej przez machinę aparatu państwa i postawiła diagnozę.
Na przełomie 1974 i 1975 roku podjęto akcję ratowania dzieci. Dzięki sprzymierzeńcom: konsultantce wojewódzkiej prof. Bożenie Hager Małeckiej oraz śląskiemu wojewodzie Jerzemu Ziętkowi autokary w tajemnicy zaczęły wywozić chore dzieci do sanatoriów i prewentoriów w Beskidach, jak najdalej od zatrutej strefy.
Mówiło się, że psy na osiedlu pod płotem huty żyły kilka dni, kanarki jeden dzień, za to bardzo dobrze miały się tam szczury. Powietrze miało charakterystyczny zapach i gęstość. Czy przekraczano dopuszczalne normy? Normy to były wydobycia i produkcji. Reszta była przemilczanym kosztem uzyskania przychodu.
Dzięki bohaterskiej postawie Jolanty Wadowskiej- Król uratowano przed groźną chorobą około 5000 dzieci. Lekarka zapłaciła za to karierą naukową. Władza nie darowała jej ujawnienia niewygodnej prawdy.
Twórca „Ołowianych dzieci” był jednym z pacjentów dr Wadowskiej- Król, w książce opowiada swoją historię. Po latach wraca do losów swoich rówieśników, dawnych ołowików, koleżanek i kolegów ze znikającej klasy, ocalałych z ekologicznej katastrofy. Narażonych na przewlekłe choroby, często skutkujące społecznym wykluczeniem. Czy na pewno ich dramat zakończył się przed laty?
Ołów uszkadza system nerwowy, doprowadza do neuropatii ołowiczej. Zatruwani nim od pokoleń zamieniali się w rodziny „ołowianych zombieˮ. Nie byli tacy z własnej woli, ktoś im to zrobił!
Jak mówi autor, Michał Jędryka:
– Głosy wielu czytelników, które dotarły do mnie po premierze książki, dowodzą, że temat jest dla nich wciąż ważny i aktualny. Zarówno ci, którzy pozostali na Górnym Śląsku, jak i ci którzy wyjechali – jak ja, do Warszawy, lub jak wielu w tamtych czasach, do Niemiec, zwracają uwagę na długofalowe, pośrednie skutki epidemii, przenoszące się na następne pokolenia, ukryte i nigdzie nie klasyfikowane. Nikt się nie upomniał o tych ludzi. Mój fabularyzowany reportaż jest próbą przywrócenia pamięci i godności ołowianym dzieciom. A co do współczesnego, pandemicznego kontekstu, który pojawił się na świecie już po tym jak książka była gotowa? Na pewno wydarzenia sprzed lat uzyskały niepokojącą aktualizację.
Nie zmieniłbym jednak już ani słowa.
Premiera książki odbyła się w czerwcu 2020. https://wydawnictwo.krytykapolityczna.pl/olowiane-dzieci-michal-jedryka-841
This is some text inside of a div block.