6.9.2020
No items found.

Zapomniana epidemia

„Ołowiane dzieci”- czy można opowiedzieć do końca historię górnośląskiego Czarnobyla?

Szopienice, Dąbrówka Mała, Burowiec. Ubogie, robotnicze dzielnice Katowic. Połowa lat 70-tych; środek okresu gierkowskiej propagandy sukcesu. Na Górnym Śląsku niepodzielnie rządzi Cysorz- towarzysz Zdzisław Grudzień. Nagle z klas podstawówek zaczynają masowo znikać dzieci…

Ołowiane dzieci

To nie jest początek politycznego horroru, to fabuła opartej na faktach książki Michała Jędryki wydanej w serii NIE- FIKCJA przez Krytykę Polityczną.

– A pamiętacie, jak w podstawówce zniknęła połowa klasy? Jak musieli z dwóch klas, piątej A i piątej B, zrobić jedną? Jak znikały dzieci?

To prawda. Już kiedyś znikały. Z klasy. Z dziennika. Z listy obecności. Ze szkoły. Współczesne groby przypomniały nam znikające dzieci sprzed wielu lat. Znikającą klasę.

Autor wraca po latach do tajemnicy z dzieciństwa. Wtedy tropy prowadziły do rejonowej przychodni dla dzieci w Dąbrówce Małej. Tamtejsza lekarka pediatra Jolanta Wadowska- Król prowadziła nierówną walkę o uratowanie swoich małych pacjentów przed śmiertelną chorobą- ołowicą. Odpowiedzialność za masowe zachorowania dzieci ponosiła pobliska Huta Metali Nieżelaznych. W czasach fetyszy postępu i industrializacji mierzonych tonami wydobytego węgla, wytopionych metali oraz procentami wykonanych norm produkcji zdrowie dzieci stało się wstydliwie ukrywaną stratą uboczną podczas pochodu ku temu, aby Polska rosła w siłę, a ludziom się żyło dostatniej. Kombinat dawał pracę mieszkańcom okolicznych dzielnic, zapewniał byt, dawał godność hutnikom i ich rodzinom. Huta: matka żywicielka miała także swoją ciemną stronę, schowaną za krzykliwą propagandą, była jednocześnie matką trucicielką, emitującą toksyczny, ołowiany pył, który najdotkliwiej atakował najsłabszych.

Wiele lat ukrywano tajemnicę niezdiagnozowanych chorób u dzieci. W dzielnicach przylegających do huty, choroba zawodowa pracowników przerodziła się w epidemię wśród najmłodszych pacjentów. Dopiero skromna lekarka z przychodni rejonowej odważyła się przeciwstawić przemysłowej potędze wspieranej przez machinę aparatu państwa i postawiła diagnozę.

Na przełomie 1974 i 1975 roku podjęto akcję ratowania dzieci. Dzięki sprzymierzeńcom: konsultantce wojewódzkiej prof. Bożenie Hager Małeckiej oraz śląskiemu wojewodzie Jerzemu Ziętkowi autokary w tajemnicy zaczęły wywozić chore dzieci do sanatoriów i prewentoriów w Beskidach, jak najdalej od zatrutej strefy.

Mówiło się, że  psy na osiedlu pod płotem huty żyły kilka dni, kanarki jeden dzień, za to bardzo dobrze miały się tam szczury. Powietrze miało charakterystyczny zapach i gęstość. Czy przekraczano dopuszczalne normy? Normy to były wydobycia i produkcji. Reszta była przemilczanym kosztem uzyskania przychodu.

Dzięki bohaterskiej postawie Jolanty Wadowskiej- Król  uratowano przed groźną chorobą około 5000 dzieci. Lekarka zapłaciła za to karierą naukową. Władza nie darowała jej ujawnienia niewygodnej prawdy.

Twórca „Ołowianych dzieci”  był jednym z pacjentów dr Wadowskiej- Król, w książce opowiada swoją historię. Po latach wraca do losów swoich rówieśników, dawnych ołowików, koleżanek i kolegów ze znikającej klasy, ocalałych z ekologicznej katastrofy. Narażonych na przewlekłe choroby, często skutkujące społecznym wykluczeniem. Czy na pewno ich dramat zakończył się przed laty?

Ołów uszkadza system nerwowy, doprowadza do neuropatii ołowiczej. Zatruwani nim od pokoleń zamieniali się w rodziny „ołowianych zombieˮ. Nie byli tacy z własnej woli, ktoś im to zrobił!

Jak mówi autor, Michał Jędryka:

– Głosy wielu czytelników, które dotarły do mnie po premierze książki, dowodzą, że temat jest dla nich wciąż ważny i aktualny. Zarówno ci, którzy pozostali na Górnym Śląsku, jak i ci którzy wyjechali – jak ja, do Warszawy, lub jak wielu w tamtych czasach, do Niemiec, zwracają uwagę na długofalowe, pośrednie skutki epidemii, przenoszące się na następne pokolenia, ukryte i nigdzie nie klasyfikowane. Nikt się nie upomniał o tych ludzi.  Mój fabularyzowany reportaż jest próbą przywrócenia pamięci i godności ołowianym dzieciom. A co do współczesnego, pandemicznego kontekstu, który pojawił się na świecie już po tym jak książka była gotowa? Na pewno wydarzenia sprzed lat uzyskały niepokojącą aktualizację.

Nie zmieniłbym jednak  już ani słowa.

Premiera książki odbyła się w czerwcu 2020. https://wydawnictwo.krytykapolityczna.pl/olowiane-dzieci-michal-jedryka-841

This is some text inside of a div block.
Autor:

Więcej artykułów

Prezydent Jacek Wojciechowicz Razem dla Raciborza
Kultura
Ludzie
Polityka

Kolega Eichendorffa na zebraniu DFK

Kiedy w połowie lat 90-tych Jacek Wojciechowicz był wiceprezydentem Raciborza, odbudował pomnik Eichendorffa w samym centrum miasta. W późniejszych latach kolejni prezydenci nie wykazywali się już takim zrozumieniem dla potrzeb środowisk niemieckich w Raciborzu. Wojciechowicz, który stara się po 30 latach o powtórny wybór na prezydenta, pragnie do tamtych tradycji nawiązać.

Czytaj dalej
Grupa Regios
Tożsamość
Polityka

“Regios” czyli postulat środka

Z rozczarowania różnymi organizacjami autochtonów część środowisk młodzieżowych postanowiło założyć niezależną organizację młodzieżową Regios. W swoich założeniach nawiązuje ona do holistycznego spojrzenia na historię regionu ze szczególnym uwzględnieniem czasów cesarstwa. Oficjalnej organizacji mniejszości niemieckiej dalece się jednak nie chcą podporządkować.

Czytaj dalej
Premiera filmu
Kultura

Von Lichnowsky na zamku Piastów w Raciborzu

O rodzinie von Lichnowsky wiedziano w Raciborzu dotąd niewiele. Uchodzili raczej za jedną z wielu arystokratycznych rodzin na Górnym Śląsku. Dopiero benedyktyńska cierpliwość Natalii Klimaschka w poszukiwaniu dawno zapomnianych źródeł stała się punktem wyjścia do realizacji filmu o tej niezwykłej rodzinie. Konwersatorium Eichendorffa zorganizowało jego prezentację na zamku w Raciborzu.

Czytaj dalej