Jesteśmy rodzeństwem, niestety skłóconym

Czy mniejszość niemiecka i Ślązacy powinni stworzyć wspólną organizację dachową?

Niżej prezentujemy dalszą część rozważań Johannesa Sotora na temat perspektyw relacji pomiędzy Ślązakami i mniejszością niemiecką. Środowiska te łączy wspólna historia i śląski język, którym się na co dzień posługują. Sotor uważa, że oba odłamy dzielą ambicje liderów. Postuluje o pojednanie pomiędzy tymi środowiskami i o jak najdalsze zacieśnienie współpracy na płaszczyźnie organizacyjnej. 

uścisk dłoni
rys. Natalia Klimaschka (na podstawie Flickr/Howard J // Roberto)

Członków organizacji mniejszości niemieckiej i środowisk śląskich łączy jedna wspólna historia. Odwołują się do faktu, że ich starziki byli obywatelami Niemiec, że ich dziadkowie walczyli w cesarskiej armii Wilhelma. Łączy ich zamiłowanie do porządku i etos pracy. Mają świadomość pruskich tradycji, w jakich zostali wychowani. Oba środowiska posługują się powszechnie tą samą śląską mową.

Wynika to też może z faktu, że potomków Niemców którzy przybyli na Śląsk w trakcie jego industrializacji praktycznie nie ma. Prawie wszyscy wyjechali z stąd w ramach przemian, które nastąpiły po 1945 roku. Na Śląsku pozostali autochtoni, którzy z różnych względów zgodzili się na polonizację i życie w nowych realiach. Później jednak zaczęli coraz silniej odczuwać tęsknoty za niemieckością. Aż w końcu doszło do eksplozji niemieckich identyfikacji narodowościowych po 1989 roku.

Powstały wówczas organizacje mniejszości niemieckiej, które dziś skupione są w organizacji dachowej VdG - czyli “Verband deutscher Gesellschaften”. Stanowią one potężną polityczną siłę, która bierze udział w sprawowaniu władzy w regionie. Posiadają nawet swojego przedstawiciela w polskim parlamencie. Mniejszość niemiecka działa profesjonalnie, ma rozbudowane struktury i określoną pozycję. O jej znaczeniu decydują środki finansowe płynące z budżetu Republiki Federalnej Niemiec. Bez nich organizacje niemieckie nie miałyby przypuszczalnie żadnych szans na przetrwanie. 

Środowiska śląskie mają natomiast większą wiarygodność. Dzieje się tak chociaż nie posiadają żadnego finansowego wsparcia. Rozwijają imponującą działalność społeczną. Organizują publiczne manifestacje i widoczne wydarzenia kulturalne.

Liderzy obu organizacji patrzą na siebie z podejrzliwością i niechęcią. Najważniejszą kością niezgody jest ten sam elektorat, do którego się odwołują. Jest to konflikt o prawo do dominacji w małym, hermetycznym środowisku. Organizacje śląskie odwołują się do potencjału intelektualnego swoich elit. Organizacje niemieckie wyobrażenie o swojej wyższości czerpią z możliwości dostępu do niemieckich środków.

Ważnym obiektem sporu jest kwestia języka. Już bardzo rzadko spotyka się na Górnym Śląsku domostwa, w których słychać przewagę języka niemieckiego w rozmowach domowników. A szkoda, bo przecież to ważny język, który każdego Ślązaka powinien być szczególną wartością. Jest on też fundamentem utrzymania wielu śląskich rodzin. To dzięki jego znajomości autochtoni swobodnie mogą jeździć po Europie i porozumiewać się w wielu krajach. Dzięki temu zarabiają godziwe pieniądze i wracają do domów. Organizacje śląskie to rozumieją i w całej rozciągłości popierają naukę języka niemieckiego jako ojczystego. 

Ale dokładnie tak samo mniejszość powinna pomagać we wprowadzaniu języka śląskiego do szkół. Tymczasem można odnieść wrażenie, że organizacje mniejszości niemieckiej nie uznają starań o uznanie mowy Ślązaków za język regionalny. Reprezentują oni tym samym podobny pogląd jak niegdyś komunistyczni nauczyciele, którzy próbowali autochtonów pozbawić prawa do odrębnej tożsamości. Skutecznym mieczem było uparte, ciągłe twierdzenie, że Ślązacy to przecież rdzenni Polacy, a język śląski jest przecież tylko kompromitującą „gwarą” języka polskiego. Rzeczywiście, na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci język śląsku upodobnił się dalece do polskiego. Ale to jeszcze nie powód, żeby organizacja mniejszości uważała środowiska śląskie za coś gorszego.

Od wielu lat TSKN (Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Niemców) tkwi w ideologicznym zastoju, organizacja nie otwiera się na nowe poglądy i środowiska. Z fundamentalistycznym uporem obstaje przy niemieckości, która wykrystalizowała się na protestanckim fundamencie. Kultura współczesnej Republiki Federalnej zdominowana jest przez laicyzm, materializm, hedonizm. A to są tęsknoty dla katolickich autochtonów z założenia obce i nie do zaakceptowania.

Jednocześnie w śląskiej, katolickiej tożsamości organizacja mniejszości niemieckiej upatruje raczej zagrożenia, niż potencjalnej siły. I zraża w ten sposób do siebie wielu autochtonów. Absurdem jest wmawianie im nowoczesnej, protestanckiej tożsamości, której nie mają i nigdy mieć nie będą. TSKN nie dostrzega, że taka strategia niesie za sobą ryzyko marginalizacji.

Ale problemy nie leżą bynajmniej tylko po stronie mniejszości niemieckiej. Również w organizacjach śląskich jest też wiele podziałów i niesnasek. W tych środowiskach jest wielu działaczy, którzy z różnych towarzyskich, środowiskowych, czy zawodowych powodów widzą w śląskości rodzaj mutacji polskości. Paradoksalnie w ten sposób wpisują się w ten ideologiczny nurt, który jest najgroźniejszym instrumentem dezintegracji tego środowiska. 

Potrzebujemy głębokiego resetu w organizacjach śląskich i odbudowania zaufania zwykłych Ślązaków do organizacji mniejszości niemieckiej. Środowiska śląskie powinny się szeroko otworzyć bardziej na niemieckie inspiracje, które mogłyby uzupełnić ich tożsamość. Autochtoni ci powinni świadomie i licznie zasilić szeregi TSKN. 

Tak się poniekąd dzieje. Środowiska śląskie i mniejszość niemiecka spotykają się często na różnych festynach czy wydarzeniach kulturalnych. Nie ma między nimi żadnej wrogości. Wspólnie bawią się i dyskutują po śląsku o swoich bieżących problemach. 

Spory stanowią prostą drogę do asymilacji. Służą najbardziej tym, którzy chcieliby się pozbyć zarówno środowisk śląskich, jaki mniejszości niemieckiej. Logicznym i potrzebnym postulatem na przyszłość jest stworzenie nowej organizacji dachowej zrzeszającą Ślązaków i Niemców. Do tego jest jeszcze bardzo daleka droga.

Sugestie te nie mają bynajmniej charakteru ideologicznego, a tym bardziej nie są to postulaty polityczne. W obecnym, globalizującym się świecie regionalne więzi mają kluczowe znaczenie dla kulturowego poczucia bezpieczeństwa. Stanowią rodzaj skutecznej obrony przed zagubieniem i poczuciem braku orientacji w świecie. Dla zwykłych ludzi mają znaczenie i stanowią wartość, o którą wspólnie powinni dbać liderzy obu bratnich środowisk. 

PS. Autor nie podważa istnienia autochtonów o autentycznej polskoczującej tożsamości i w oczywisty sposób niniejsze rozważania się do nich nie odnoszą.

This is some text inside of a div block.
Autor:
Johann Sotor

Więcej artykułów

Prezydent Jacek Wojciechowicz Razem dla Raciborza
Kultura
Ludzie
Polityka

Kolega Eichendorffa na zebraniu DFK

Kiedy w połowie lat 90-tych Jacek Wojciechowicz był wiceprezydentem Raciborza, odbudował pomnik Eichendorffa w samym centrum miasta. W późniejszych latach kolejni prezydenci nie wykazywali się już takim zrozumieniem dla potrzeb środowisk niemieckich w Raciborzu. Wojciechowicz, który stara się po 30 latach o powtórny wybór na prezydenta, pragnie do tamtych tradycji nawiązać.

Czytaj dalej
Grupa Regios
Tożsamość
Polityka

“Regios” czyli postulat środka

Z rozczarowania różnymi organizacjami autochtonów część środowisk młodzieżowych postanowiło założyć niezależną organizację młodzieżową Regios. W swoich założeniach nawiązuje ona do holistycznego spojrzenia na historię regionu ze szczególnym uwzględnieniem czasów cesarstwa. Oficjalnej organizacji mniejszości niemieckiej dalece się jednak nie chcą podporządkować.

Czytaj dalej
Premiera filmu
Kultura

Von Lichnowsky na zamku Piastów w Raciborzu

O rodzinie von Lichnowsky wiedziano w Raciborzu dotąd niewiele. Uchodzili raczej za jedną z wielu arystokratycznych rodzin na Górnym Śląsku. Dopiero benedyktyńska cierpliwość Natalii Klimaschka w poszukiwaniu dawno zapomnianych źródeł stała się punktem wyjścia do realizacji filmu o tej niezwykłej rodzinie. Konwersatorium Eichendorffa zorganizowało jego prezentację na zamku w Raciborzu.

Czytaj dalej